Tradycja ma się dobrze, bo wciąż na cmentarzach tłumy. Walczymy o pamięć z nadzieją, że skoro my pamiętamy to i o nas będą pamiętać. A przecież kiedyś odejdą ci, którzy pamiętają i wówczas co? pustka?
Póki co jednak, tłumnie ludzie przybywają na nekropolie i już w bramie usłyszeć można " Kurwa, gdzie polazła?", a nie co dalej " Nie, on nie zapisał jej mieszkania, sprzedał zanim umarł" etc A to Polska właśnie ... chciałoby się rzec.
A wszystkiemu towarzyszy rozkwit przedsiębiorczości, bo przed bramą witają nas już nie tylko produkowane w domowym zaciszu (pieśń przeszłości) znicze i chryzantemy złociste uprawiane w tunelu za domem, ale i kiełbaski, i pieczyste z grilla i powiewające na wietrze kolorowe baloniki dla dzieci....festyn prawie.... te balony wyjątkowo utkwiły mi w pamięci, bo było ich tyle, że już z daleka było je widać!
A trzy kroki dalej, obok najbardziej okazałych nagrobków, świętują Romowie, którzy oprócz kwiatów zabrali też jadło i wódkę Bols. Wielu taki sposób świętowania dziwi, ale może to sposób lepszy, a i zmarłym pewnie weselej, że bliscy nie marzną tak bardzo. Zresztą czym tu się oburzać, wystarczy u Reymonta przeczytać jak dawniej bywało.
A morał z tego wszystkiego, chyba taki, żeby życie kochać i akceptować je takim jakim jest!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz