wtorek, 21 maja 2013

Szaleństwo dokonane

Szaleństwo dokonane; czy z zaklętego kręgu jest wyjście? czy pozostaje wieczny ruch banału?

" Nie zawsze jest miejsce i czas, żeby czytać Sartre'a w oryginale od tyłu do góry nogami", a właściwie nie ma go w ogóle; Beckett? "- Beckett to nie jest przypadkiem jakiś tenisista?"

"(...) pomniejszanie mózgu! Za dużo myślisz?Wspominasz?Rozważasz? Zastanawiasz się, dlaczego spotkało cię tyle cierpienia? Pomniejszenie mózgu wybawi cię od tych kłopotów"

Przyznaję, że "Wojny polsko-ruskiej" nie przeczytałem. Nie dlatego,że nie było na to czasu, nie dlatego,że nie próbowałem. Próbowałem dwa razy i nie dałem rady, choć argumenty o twórczym wykorzystaniu języka pospolitego były mi znane.Przyznaję, że przez rozklekotany język "Wojny" nie przebrnąłem.

Dane mi jednak było być na jakimś spotkaniu z autorką. Musiało być to dobre dziesięć lat temu, w jakimś teatrze; pamiętam  hecę z gaśnicą i zapisane w pamięci wrażenie, że autorka nie najlepiej chyba czuje się w roli osoby odpowiadającej na pytania. Ostatecznie co miała do powiedzenia, to już napisała (albo napisze), po co więc dopytywać...

Sięgnąłem po "Kochanie, zabiłam nasze koty". Właściwie to nie tyle sięgnąłem, co została mi ta pozycja podsunięta. Tym razem zabawy językiem mnie zaciekawiły. Czytałem z zainteresowaniem, czasem z uśmiechem. Grzebanie w literach, bezkres fascynującego mnie coraz bardziej morza, te wszystkie rozklekotane tożsamości, lajkujące i hejtujące, a w chwilach nielicznych wątpliwości wrzucające pytanie na grupę. To szaleństwo bez metody, banał, bieg. Może to wszystko nieco wtórne, ale bardzo dobrze napisane!

Dobre na piątkowy wieczór!

"Piątek!Strzeżcie się wszyscy niepijący, niepalący, nieatrakcyjni seksualnie, neurotyczni, zaburzeni, pogrążeni w depresjach, nieposiadający na Facebooku pięciu milionów przyjaciół. Starzy, karmiący piersią i niemogący przez to się nawalić, nieposiadający lamborghini, grubi, niekorzystnie wyglądający w składających się wyłącznie z ramiączek sukienkach i spodenkach uszytych z samego paska"

W sobotę kupimy małpkę i zapomnimy o poszukiwaniu sensu w tym świecie bez sensu. Zatopimy się w " (...) ten wielki postindustrialny dystrykt nad rzeką, opanowany przez rozmaitych niezbyt tryskających osobistym szczęściem emigrantów. Pewnie zresztą niektórzy z was tam mieszkają, cóż, to teraz modne....Dla mnie to ciągle jedna z tych dzielnic, o których bezustannie mówi się, że << ze względu na niskie czynsze coraz więcej artystów zakłada tu pracownie i galerie>>, <<taje się powoli mekką zwiedzionych tanimi mieszkaniami artystów>> (....) i inne farmazony agentów nieruchomości, chcących ściągnąć histerycznych snobów do tutejszych zawilgłych mieszkań o popsutych żaluzjach i fekalnym zapachu"

Cyt. za Masłowska D., Kochanie, zabiłam nasze koty, Warszawa 2012.

poniedziałek, 6 maja 2013

Gombro, Gombro.....

Gombro zawsze aktualny.

Wszak nasza umysłowość wciąż jeszcze na punkcie tak Polski, jak i nas samych nie dość jest swobodna.

Tyle lat temu Gombro pisał: "Zbyt silny jest w nas dotąd ten kompleks polski i zbyt obciążeni jesteśmy tradycją. Jedni (do nich należałem) nieomal boją się słowa <<ojczyzna>>, jakby ono cofało ich o 30 lat w rozwoju. Innych wprowadza natychmiast na tory obowiązujących w naszej literaturze szablonów." i dodawał:  "Uzyskać - to najważniejsze - swobodę wobec formy polskiej, będąc Polakiem być jednak kimś obszerniejszym i wyższym od Polaka" (W. Gombrowicz, Trans-Atlantyk, Kraków 1988, 5-6).

A u nas co? Zamieszanie, oburzenie, oskarżenia; a wszystko za sprawą akcji "Orzeł może"!

Polskość jest cenna, nie znaczy to jednak, że nie należy jej wciąż poddawać przemyśleniu. Tylko ta bowiem będzie żywa i znacząca.

Wciąż nowej formy szukać, a czemu nie?

A właściwie to nie o "Trans-Atlantyku" miało być; Miało być o "Dzienniku". Miejsce jednak, gdzie stoją zwykle trzy tomy "Dziennika" jest puste. "Dziennik"  wypełnia bibliotekę kolegi (notabene podczas ostatniej dyskusji zaobserwowałem pewną liberalizację poglądów - czy to wpływ Gombrowicza?). Niech wypełnia, odsetek nie naliczę, bo gdyby mi rzeczony kolega odsetki naliczył za przytrzymywanie innej liczącej tysiąc stron książki to już dawno bym zbankrutował.

Miało być o tych wszystkich zabawach słowem: "Czymże tedy jesteś, Bosko Komedio? Czy niezdarnym utworem wielkiego Danta? Czy potężnym utworem wielkiego Danta? Czy potwornym utworem niecnego Danta?", "Piesek biały, smaczny", "Przemiłe zjadłem śniadanko". Bez tekstu rady jednak nie dam.

A styl ten i zabawa słowami miała mnie do tekstu na który oczekuję doprowadzić. Wszak w pamięci słowa Gombra wciąż tkwią mocno:

"Źródła moje biją w ogrodzie, u wrót którego stoi anioł z mieczem ognistym. Nie mogę tam wejść. Nigdy się nie przedostanę. Skazany jestem na wieczyste krążenie wokół miejsca, gdzie świeci się moje najprawdziwsze oczarowanie. Nie wolno mi, bo ...te źródła wstydem tryskają, jak fontanny! (...)"

oraz

"Nikt nie domyśla się nawet bezmiarów mojej dezercji. Nie darmo Ferdydurke kończy się zdaniem: <<Uciekam z gębą w rękach>>"   cyt. za Gombrowicz , Dziennik

A na jaki tekst czekam?

Na "Kronos" czyli intymny dziennik Gombrowicza, który ma ukazać się jeszcze w tym miesiącu. Zobaczymy czym teraz na Gombro zaskoczy, czym sprowokuje, czym oczaruje....

A w Empiku jest nawet opcja "zamów przed premierą" - zatem do dzieła!

A wszystkim szczęśliwym abiturientom, którym dane było przeczytać Gombrowicza i polskość swą przemyśleć, powodzenia na jutrzejszym egzaminie!