piątek, 16 listopada 2012

Radość

Wciąż szukam odpowiedniej formuły dla bloga. Z jednej strony mają pojawiać się tu obserwacje świata, scenki rodzajowe, absurdy, metafizyka codzienności.... z drugiej zaś nie mogę powstrzymać się od zapisywania tego, co w danej chwili mnie porusza, a co choć źródło ma w świecie zewnętrznym, to jednak bardziej dotyczy mego świata wewnętrznego niż sfery publicznej. Dziś w głowie dwa takie wydarzenia:

1) narodziny nowego członka szacownej rodzinny B. - olbrzym, choć mnie nie przebił; radość ogromna i coś co mnie zawsze w moim postrzeganiu świata zaskakuje: jakaś czysta radość ze szczęścia innych i wzruszenie;
Ilekroć myślę o narodzinach, to dochodzę do wniosku,że jest to jeden z najbardziej niesamowitych momentów, jakie człowiek może obserwować. Nowe życie, nowe marzenia; jeszcze nie wiadomo, kim będzie ten nowy obywatel świata, co go w życiu spotka, jakim człowiekiem będzie etc A przede wszystkim to doświadczenie cudu życia.
Odnotowuję w pamięci, że. T. urodził się 16. XI (Dzień Tolerancji), a jego starszy brat 1. XI - wszystko wskazuje na to,że będą to wielcy ludzie - materiał genetyczny mają w końcu zacny, a pewnie i daty urodzin nie są przypadkowe.

2) Wczoraj napisała M. - lubię jej maile i lubię jej słuchać i lubię na nią patrzeć, jak starannie dobiera słowa, układając swe zawsze nienagannie umalowane usta w nowe kształty. Bez wątpienia to jedna z najciekawszych osób, jakie dane było mi w życiu poznać; choć zarówno ja i jak ona na pewnym sylwestrowym party lat temu kilka, pojawiliśmy dosyć przypadkowo. A może nie ma przypadków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz