czwartek, 25 października 2012

Trochę z innej beczki

Może już czas zadbać o zwiększenie popularności bloga. Niby człowiek pisze z potrzeby pisania, ale zawsze miło byłoby, gdyby ktoś go czytał. Jak jednak ma ktoś czytać, skoro go tu nie ma. Najłatwiejszym sposobem byłoby pewnie podciągnięcie bloga pod kategorię sex, dorośli, dziewczyny i inne takie. Społeczeństwo dosyć pruderyjne zdaje się być więc chętnie o takich rzeczach by poczytało. Cóż jednak zrobić, gdy o sex aferach i innych ekscesach pisać tu nie zmierzam? Może trochę techniki, nie seksualnej, ot techniki. Bo niby każdy wie na czym jeździ, ale po pierwsze zdarza się, że samochód człowiek pożycza, po drugie zaś sądząc po krótkim internetowym badaniu oczywistość nie jest zawsze oczywista. Cóż więc począć, gdy skończyło się paliwo w aucie, którego jest dla nas nowe i nigdy dotąd go nie tankowaliśmy? Jak odróżnić Diesla od benzyniaka? Zaufać obsłudze stacji? To nie najgorsze rozwiązanie, o ile pracownicy tejże nie są pierwszy dzień w pracy i wiedzą, że niekoniecznie przy wlewie musi się znajdować wlepka ON. Po pierwsze można zajrzeć do karty pojazdu, tam w pozycji P3 jest albo literka "D" dla Diesla, albo literka "P" dla benzyny; po drugie zaś można zerknąć na klapę bagażnika - tam, z dużym prawdopodobieństwem znajdziemy albo "D", albo w zależności od marki samochodu różne kombinacje z "D", typu "TDCi" czy "dCi".A jak już się pomyli, to nie załamywać rąk, tylko pędem, o przepraszam nie pędem, ale telefonem do mechanika - laweta się przyda:-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz